Dziedzictwo zła

   
 


 

 

Home

O mnie

Napisz do mnie

Księga gości

Shoutbox

Chat

Anime

Adopcje

Puzzle

Cytaty

Kawały

IGoogle

Przetłumacz

Opowieści i Fantazje

=> Dziedzictwo zła

Muzyka

Europa

Stardoll

MissBimbo

ourWorld

Nico Nico Douga Ryuuseigun

Słowa

 


     
 

Rok 2217. Po zdetonowaniu bomby w 2012 r, który zniszczyła 99 % dobytku ludzkości społeczeństwo musiało zacząć wszystko od nowa. Teraz technologia idzie naprzód, ludzie starają się zapomnieć o tym, co ich spotkało. W tych trudnych czasach przestali wierzyć w anioły czy też demony. Jednak czy one naprawdę nie istnieją? Od czasu do czasu gdzieś na świecie pojawiają się pogłoski o tych istotach, lecz szybko zostają zagłuszane przez nowinki techniczne i politykę. Może to i dobrze… Społeczeństwo nie powinno wiedzieć o niebezpieczeństwie, które na nie czyha. A właśnie dziś, w życiu pewnej, biednej londyńskiej rodziny wszystko miało się zmienić za sprawą tajemniczej dziewczynki.

***

Był zimny, listopadowy dzień. Śnieg prószył, a na dworze zaczęło już się ściemniać. Na ulicach Londynu zapalały się już pierwsze lampy, w świetle jednej z nich siedziała skulona mała dziewczynka. Wyglądała na 6, może 7 latek. Miała kruczoczarne włosy, jasną cerę i szare - prawie czarne oczy. Po jej policzkach spływały gorące łzy kierując się w okolice ust, a następnie zwisają na moment na czubku brody, aby po chwili spaść na ziemię. Mała nie wiedziała, dokąd iść. Tak właściwie to nic nie wiedziała. Starała się coś sobie przypomnieć, ale poza imieniem nic nie przychodziło jej do głowy. W pewnym momencie podeszła do niej szczupła kobieta w zniszczonych ubraniach.
-Co się stało kochanie? Dlaczego siedzisz tu sama? – Zapytała cieplnym głosem
-Ja… ja nie wiem… - Wydukała dziewczynka
-Jak masz na imię? – Kobieta kucnęła przy małej
-Jestem Enya – Powiedziała starając się uspokoić
-Nie możesz tu tak siedzieć, bo zamarzniesz. Choć ze mną. – Wstała i podała Enyi rękę
-Do...Dobrze – Poszła z kobietą do jej domu. Było to skromne mieszkanko bez ogrzewania czy też cieplej wody. Na fotelu w pokoju siedział mężczyzna wyglądający na nietrzeźwego. Gdy zobaczył dziewczynkę złapał ją za ręce i zaczął na nią krzyczeć. W porę jednak zareagowała pani domu odpychając mężczyznę i biorąc małą na ręce.
-Po, co ją ty przyprowadziłaś! – Wrzeszczał facet
-Nie mogłam pozwolić by zamarzła na ulicy – Odpowiedziała spokojnie
-Głupia! Nie wystarczą ci te bachory, które już mamy to jeszcze obce sprowadzasz! – Krzyki mężczyzny obudziły dzieci śpiące w sąsiednim pokoju. Teraz pięć par ciekawskich oczu spoglądało na sierotkę.
-Nie mam zamiaru z tobą dyskutować. Śpij już lepiej. – Odwróciła się na pięcie i postawiła dziewczynkę na ziemi. Ta poszła do pokoju, w którym przebywała reszta tej rodziny. Stanęła niepewnie w progu i dopiero zachęta prawdopodobnie najstarszej osoby w tym pomieszczeniu skłoniła ją do wejścia. Piątka dzieciaków podeszła do niej by się jej przyjrzeć. Byli to dwaj szczupli chłopcy w wieku około 5 lat – zapewne bliźniacy, oboje mieli ciemne, kręcone włosy i brązowe oczy. Poza nimi podeszły jeszcze trzy dziewczynki. Najstarsza miała 17 lat, blond włosy i zielone oczy, a pomiędzy dwoma pozostałymi dziewczynkami był prawdopodobnie rok, może dwa równicy wiekowej. Jedna z nich była ciemną blondynką, druga zaś brunetką. Obie miały soczyście zielone oczy i proste, mysie włosy.
-Gdzie ona będzie spala? – zapytał niezbyt optymistycznie jeden z chłopców
-Ze mną. A masz cos przeciwko temu? – Powiedziała nieprzyjemnym tonem najstarsza – jestem Moniq, a ty mała jak się nazywasz? – Zapytała już nieco milej
-Enya… - Powiedziała nieśmiało szatynka
-To są Lila i Katrin – Wskazała na dziewczyny – A to Lex i Matt – Spojrzała na chłopców – One są jeszcze znośne, ale oni to dwie najbardziej niszczycielskie istoty, jakie znam – Pokręciła głową
-Że co? Znalazła się panna idealna – prychnęła reszta dzieciaków i w tym momencie zaczęła się kłótnia, w której samym środku znalazła się zagubiona dziewczynka. Na szczęście w porę pojawiła się gospodyni uciszając towarzystwo i zabierając Enyę do mycia. Kobieta zamknęła drzwi i kazała dziewczynce rozebrać się i wejść do dość dużej miski. Mała zdejmowała ubrania dość niechętnie wstydząc się „dobrej pani”, a gdy już to zrobiła można było zauważyć, że jest przeraźliwie chuda, a na jej ciele znajdowały się dość dziwne symbole. Pierwszym z nich było coś na kształt przypominające skrzydła znajdujące się na plecach, drugim zaś „napis” złożony z niezrozumiałych znaków na prawym przedramieniu. Mała kobietka przyglądała się im z… zaciekawieniem. Miała wrażenie, ze zna te symbole jednak mimo starań nie zdołała sobie przypomnieć skąd ani co mogą oznaczać.
-Kto mógł zrobić ci coś takiego? – Powiedziała troskliwie gospodyni – Nie dziwie się, że nie pamiętasz, co się z tobą działo… - Na jej twarzy było widać współczucie. Enya nic nie powiedziała tylko posłusznie się umyła, a potem ubrała w to, co przygotowała jej pani domu. Zjadła jeszcze skromny posiłek i położyła się spać.

***

-Co te głupie bachory znowu wyprawiają! – Z samego rana z kuchni rozległ się wrzask mężczyzny – Wynocha mi stad! –Darł się niemiłosiernie nie pozwalając spać reszcie rodziny. Szatynka mimo starań nie zdołała już zasnąć. Powoli otworzyła oczy i przeciągnęła się leniwie. Bynajmniej nie miała zamiaru wstawać o tej porze, ale poranna kłótnia państwa Leyn do najcichszych nie należała.
-On tak zawsze – Powiedziała obojętnie Moniq – Przyzwyczaisz się – Na jej ustach pojawili się serdeczny uśmiech – Włóż to – Podała jej czyste ubrania, nie były może w najlepszym stanie, ale lepsze to niż nic
-Dzięki – Uśmiechnęła się do niej Enya – A ty gdzie idziesz?
-Do pracy… - Mruknęła – Matka nie pracuje, a ojciec większość przepija, ktoś musi zarabiać na nasze utrzymanie – Westchnęła
-A gdzie pracujesz? – Zapytała dziewczynka
-Ech… Możemy o tym nie mówić. – Powiedziała smętnie – Niewiele o tobie wiem. Może byś coś o sobie opowiedziała. – Zaproponowała
-Chciałabym… Ale… - Zasmuciła się – Ja naprawdę nic nie pamiętam….
-A umiesz czytać? – Wtrąciła się Katrin i podała jej książkę
-Chyba, chyba tak – Powiedziała z uśmiechem szarooka
-A przeczytasz ją? – Na twarzy brunetki pojawił się szeroki uśmiech
-To ja już zmykam, zobaczymy się wieczorem – Najstarsza wyszła z domu i skierowała się do magazynu, w którym pracowała
-Dobrze, do zobaczenia – Pożegnała ją szatynka i otworzyła książkę – Dawno.. dawno temu. W pewnej….
-Co wy tu do… - Do pomieszczenia wpadł rozwścieczony pan Leyn
-My.. my… proszę … Nie robimy nic złego – Płakała Kat
-Dałaś tej przybłędzie swoje ubrania?! – Wydzierał się – Zdejmuj to, natychmiast – Podszedł do dziewczynki. Enya przestraszona skuliła się zasłaniając głowę rekami. Mężczyzna podszedł do niej i z całej siły uderzył ją w twarz. Chciał to powtórzyć jednak, gdy tylko zbliżył do niej rękę, przeraźliwy ból wstrząsnął całym jego ciałem. Kończyna zrobiła się sina, a on nie mógł nią ruszać.
-Co.. co.. co.. – Próbował się wysłowić jednak mieszanka złości, strach i bólu dała efekt kompletnego oszołomienia – Co ty mi zrobiłaś? – Powiedział w końcu drżącym głosem

Oczy dziewczynki przybrały przerażający wyraz. Można z nich był wyczytać pogardę, wściekłość i szyderstwo, a do tego pojawił się w nich jeszcze ten dziwny blask… Coś, czego zwykły człowiek by nie zrozumiał, cos nie z tego świata, coś nie pojętego. Patrzyła tak na mężczyznę doprowadzając jego umysł do granic szaleństwa. W końcu wybuchnęła szaleńczym, nieprzyjemnym, wręcz nierzeczywistym śmiechem, zupełnie niepasującym do tak małej dziewczynki. Każdego, kto by go usłyszał przenikały nieprzyjemne dreszcze, narastała w nim panika. To również działo się teraz z mężczyzną. Pełzał przy stopach Enyi wywołując w niej falę obrzydzenia. Gdy dziewczynka przestała się śmiać odezwała się do tego człowieczego wraka swym melodyjnym głosem:
-Nigdy więcej nie waż się podnieść reki na mnie, któreś ze swych dzieci czy też na żonę. Nigdy! Inaczej dosięgnie cię zasłużona kara. Zrozumiałeś?
Mężczyzna nie był w stanie odpowiedzieć. Choć wszystko to trwało zaledwie kilka minut zdążyło przewrócić jego życie do góry nogami. Jedna mała dziewczynka… Nic nie rozumiał. Nie wiedział, co mu zrobiła, nie potrafił pojąć, dlaczego odczuwał tak przejmujący lęk. Ale jej oczy… Były nie zwykłe… Potęgowały strach, sprawiały, że człowiek doznawał uczucia jakby lodowe obręcze zaciskały się wokół jego serca.
Nie chciał dłużej przebywać w jej pobliżu, jak najprędzej wybiegł z mieszkania. W tym samym momencie, w którym drzwi się zatrzasnęły Enya odzyskała kontakt z rzeczywistością. Wszystko to, co wcześniej się działo widziała jak przez mgłę. Teraz odzyskała pełnię świadomości. Uporządkowanie myśli nie było jednak takie proste. Ona również nie potrafiła zrozumieć tego, co się wydarzyło. Wiedziała tylko jedno: teraz mężczyzna już jej nie zagraża, nikogo nie skrzywdzi.
To, co się wydarzyło zbudziło jednak resztę rodziny i teraz wszyscy przyglądali się szatynce ze strachem. Dzieci nie potrafiły nic powiedzieć, były po prostu oszołomione. Gospodyni za to podeszła powoli i przyklękła przed Enyą tak by móc patrzeć jej w oczy.
-To..to było straszne… - Powiedziała stłumionym głosem – Mimo wszystko, dziękuję. Nie wiem, co zrobiłaś, ale mam nadzieje, że teraz będzie nam łatwiej. – Uśmiechnęła się dość niepewnie

***


Gospodyni miała rację. Wydarzenie to rzeczywiście odmieniło losy tej biednej rodziny. Ojciec nie potrafił zapomnieć tego, co się stało. Odtąd w domu było więcej pieniędzy, bo i pił mniej i w rodzinie panował względny spokój. Wszyscy mogli odetchnąć. W prawdzie państwa Leyn nie było stać na wysłanie dzieci do szkoły, ale o ich edukacji nie zapomnieli. Jedna z sąsiadek miała córkę, profesorkę na uniwersytecie i dziewczyna ta zgodziła się przychodzić raz w tygodniu by uczyć dzieci. Wkrótce Enya wyprzedziła wszystkich swoim poziomem, a ku zaskoczeniu wszystkich nawet nauczycielka zaczynała mieć problemy z nadarzaniem za nieprzeciętnym umysłem dziewczynki. Nie wywoływało to jednak jej gniewu – jak to zwykle bywa, a wręcz przeciwnie pani Hall była bardzo dumna z rezultatów swojej pracy i dzięki kontaktom zawodowym zdołała załatwić dziewczynce miejsce w szkole dla wybitnie uzdolnionych dzieci. Co więcej tak to wszystko zorganizowała by nie nadwyrężyć rodzinnego budżetu – za szkołę nie trzeba było płacić. Po mniej – więcej półtora rocznym pobyciem u państwa Leyn, Enya musiała opuścić to miejsce, jak się miało później okazać – już na zawsze.

Jak można się było tego spodziewać wraz z technologią i kultura zaczęła się cofać. W szkołach nie było już elektroniki, a nauczyciele mieli pełną władzę. Rodzice praktycznie nie mieli wpływu na to, co się działo z ich dziećmi. Wielu profesorów zaczęło wprowadzać metody nauki, które obowiązywały jeszcze za czasów ich prapradziadów. Narzucali swoją wolę siłą, bezwzględnie karali uczniów. Nie jeden malec za niewielkie przewinienie był katowany do nieprzytomności. Nauczyciele mieli zwyczaj znęcania się właśnie nad tymi najsłabszymi uczniami czy też tymi z biedniejszych domów. Może obawiali się wpływów rodziców młodych bogaczy? W niektórych szkołach dochodziło do buntów. One jednak nie dawały zamierzonych rezultatów. Zamiast przywołać nauczycieli do porządku wywoływały u nich jeszcze większy gniew, co w niektórych przypadkach kończyło się „tajemniczymi zniknięciami” organizatorów takiego przedsięwzięcia. O tym się jednak głośno nie mówiło…
Mała Enya, teraz już ośmioletnia nie była jedyną, która jadąc do szkoły zwanej „Wrotami Sukcesu” nie miała pojęcia o tym, co ja tam czeka. Dręczył ja może drobny niepokój, lecz ona sama sadziła, że to z powodu nowego, nieznanego miejsca. Myślała, że to wkrótce minie, że gdy tylko znajdzie się w szkole i przyzwyczai do jej klimatu. Niepokój ten jednak wcale nie malał wręcz przeciwnie, rósł z każdą chwilą. Dziewczynka miała złe przeczucia. „Coś jest nie tak” – myślała. Jednak nie mówiła tego głośno.
Panna Hall podprowadziła małą pod same drzwi ponurego budynku, dalej jednak Enya musiała radzić sobie sama. Delikatnie, jakby z obawą zastukała do drzwi. Poczekała chwilę, jednak nie było żadnej odpowiedzi. Zastukała drugi raz – tym razem mocniej. Po jakimś czasie usłyszała ciężkie, zbliżające się kroki. Drzwi otworzyły się z głośnym skrzypieniem, a w środku ukazał się pulchny mężczyzna o czerwonej, błyszczącej twarzy, mysich włosach i okularach na małych, świecących, świńskich oczkach. Jego ręce przypominały bardziej poduszeczki, a palce – krótkie i równie pękate, co reszta, u wielu wywołałyby atak śmiechu. Na wydatny brzuch naciągniętą miał opiętą koszulę i marynarkę, a pod szyją znajdowała się czerwona mucha, założona trochę krzywo. Spodnie równie opięte, co marynarka i lakierki wypolerowane bez żadnej skazy. Enya spojrzała na mężczyznę i uśmiechnęła się dość niechętnie.
-Ty jesteś tą dziewuchą od panny Hall? – Zapytał basem
-Tak – Odpowiedziała spokojnie szatynka i weszła do środka zamykając za sobą drzwi
-Panna Hall jest córką mojego przyjaciela i jesteś tu tylko ze względu na jego zapewnienia o twojej niebywałej bystrości umysłu i inteligencji. Więc jeśli okaże się, że to tylko bajka szybko stąd znikniesz. Zrozumiałaś? – Złapał oddech – Możesz oczywiście już teraz wszystkiemu zaprzeczyć i nie robić nam problemu.
-Co za gbur – Pomyślała Enya z wściekłością, lecz na głos powiedziała tylko – Rozumiem. Mógłby pan pokazać mi mój pokój?
-Tędy – Mężczyzna skierował się ku skrzydłu dla ubogich. Właściwie odpowiedniejszym określeniem byłoby „potoczył się”, ale w tej chwili jest to nieistotne.
Po około 15 minutach człapania za Beczułką – jak w myślach Enya nazywała mężczyznę, szatynka znalazła się w małym, ciemnym pokoju wraz z trzema innymi dziewczynkami. Położyła swój tobołek na wskazanym jej przez faceta łóżku znajdującym się przy niewielkim, zasłoniętym półprzezroczystą folią oknie. Żadna z osób, z którymi dzieliła pokój nie wglądała na chętną do zawierania znajomości. Dwie starcze pannice – brunetka i blondynka, zajęte były obgadywaniem nowo przybyłej, a trzecia…Siedziała na posłaniu w kącie, cicho popłakując. Enya bez zastanowienia podeszła do niej i usiadła na kocu służącym za prześcieradło.
-Co się stało? – Zapytała łagodnie
-Oni… Oni.... To takie okrutne! W domu nigdy mnie tak nie traktowali. A tu... Jak to boli… - Dziewczynka wybuchnęła gwałtownym szlochem
-Zamknij się! O tym nie wolno mówić! Poza tym to twoja wina! Zasłużyłaś sobie! Zamiast się tak ciągle mazać zrób coś pożytecznego! – Przekrzykiwały się nawzajem dwie starsze karcąc małą
-O, co chodzi? – Enya wpatrywała się w nie zaskoczona
-Jesteś nowa, a w dodatku należysz do biednych. Zobaczysz jutro… I mogę ci zagwarantować, że to nie będzie przyjemne! – Zaśmiała się brunetka – A tak przy okazji. Jestem Emma, a moja siostra to Mira. Ten mazgaj to Fama.

Ta noc nie była łatwa dla Enyi. Niepokój nie dawał jej spokoju. Teraz, gdy już znalazła się w nowej szkole czuła się jeszcze gorzej. Obawiała się kolejnego dnia – nie wiedziała i nie chciała wiedzieć, co może ją czekać. Pierwsze rozczarowanie było już za nią. Wyobrażała sobie, bowiem, że będzie to wspaniały budynek z zadbanymi pokojami dla każdego z uczniów. Okazało się jednak, że cześć szkoły, w której się znajduje to prawdziwa ruina. Na dodatek w pomieszczeniu, w którym się przebywała było przeraźliwie zimno. W prawdzie było tu jakieś ogrzewanie jednak prawie nie wyczuwalne.
Dziewczynka naciągnęła koc na głowę i zwinęła się w kłębek by uzyskać, choć trochę więcej ciepła. To jednak niewiele pomagało… Co jakiś czas wyglądała sod koca, by spojrzeć na zegarek. Jedenasta, dwunasta, pierwsza, druga… Czas płynął, a ona wciąż leżała i marzła. To stawało się nie znośne. W końcu dygocząc z zimna wysunęła się z łóżka i wyciągnęła z torby swój najcieplejszy sweter. Włożyła go i podeszła do okna. Pod ciemną folią wyczuwała szybę, co było dla niej nie małym zaskoczeniem. Wcześniej sądziła, że chłód bierze się głównie z za cienkiej folii. Nie rozumiała, po co ktoś miałby zasłaniać okno skoro jest w nim szyba. Uznała to za totalną głupotę i bez chwili namysłu złapała za górny brzeg folii i zerwała ją jednym, szybkim ruchem. W pokoju od razu zrobiło się jaśniej. Teraz delikatne światło księżyca wpadało do pomieszczenia, ukazując to, co wcześniej spowite było mrokiem.
Enya z zachwytem spoglądała na srebrzysta tarczę księżyca. Napawała się jego pięknem. Podziwiała go i marzyła… W jej oczach odbijała się pełnia. To zjawisko miało na nią niezwykły wpływ. Już od jakiegoś czasu wiedziała, że nie jest zwykłym dzieckiem. Wyczuwała, że w najgłębszych zakamarkach jej duszy czai się siła, która w każdej chwili gotowa jest wybuchnąć.. Czasem czuła jak ta siła rośnie lub też chce się wyrwać. Zazwyczaj udawało jej się to zwalczyć, a teraz… Jej umysł jakby się wyłączył. Jej oczy zaszła gęsta mgła. Na ustach Enyi pojawił się lekki, jakby kpiący uśmiech. Ona jednak nie zdawała sobie z tego sprawy. W tej chwili była tu tylko ciałem. Umysł schodził w niebezpieczną strefę – do otchłani znajdującej się po ciemnej stronie jej duszy. Powoli zagłębiał się coraz dalej i dalej…
-Enya, jeszcze nie spisz? – I to wystarczyło… Szatynka w mgnieniu oka powróciła do rzeczywistości. Wciąż jednak nie bardzo wiedziała, co się z nią działo.
-Nie… Nie potrafiłam zasnąć. Obudziłam cię? – Powoli odeszła od okna i wróciła do swojego łóżka
-W ogóle cię nie słyszałam. Tylko… Miałam wrażenie, że w pokoju robi się coraz zimniej i…To było dziwne uczucie… - Szepnęła Fama – Lepiej już się kładź. Jest już późno, a rano musimy wstawać.
-Masz rację – Westchnęła Enya – Już się kładę – Tak też zrobiła. Tym razem zasnęła dość szybko, nie przeszkadzał jej nawet chłód panujący w pomieszczeniu.

***

Cichy, spokojny poranek. Słońce powoli wychylało się z za horyzontu, rzucając swe promienie na budzące się miasto. Na ulicach pokazywali się już pierwsi ludzie. Pędzili po zamarzniętych ulicach, by jak najszybciej znaleźć się w ciepłym pomieszczeniu. Nie wszyscy jednak mieli taki luksus… Gdy ci bogatsi grzali się w wytwornych salonach, biedni siedzieli skuleni w małych grupkach – by ogrzać się choć trochę.
Także szkoła, w której toczy się akcja tej historii zaczynała się budzić. W skrzydle, w którym znajdowała się nasza bohaterka, dzieciaki przeciągały się zesztywniałe z zimna i powoli wychylały się z pod koca. Nie należało to do zbyt przyjemnych rzeczy gdyż rankiem w szkole było jeszcze zimniej - nikt się nie zatroszczył o piece. W końcu, kogo obchodziły te bachorzyny? Liczyli się tylko ci zamożni. Biedniejsi płacili za mało, a niektórzy byli tu nieodpłatnie – za to właśnie dyrektor najbardziej nienawidziły tych dzieciaków – nie przynosiły mu zysków. Niestety nie mógł ich wyrzucić… Niektóre z nich miały za sobą ludzi wyższych od niego statusem. Dlatego uprzykrzanie tym dzieciakom pobytu w szkole stało się swoistym hobby dyrektora…
-Enya… - Minęła zaledwie chwila odkąd się położyła, a już ja budzą? Tak przynajmniej zdawało się szatynce – Wstawaj, zaraz zaczynają się lekcje. Musisz być gotowa… Bo ina…. – Ucięła w pół słowa Fama
Szatynka spojrzała na nią na wpół przytomna, lecz podniosła się z łóżka. Dygocząc z zimna zdjęła z siebie koszule nocną i ubrała się w ubrania, które przybrana matka kupiła bądź uszyła jej do szkoły. Po kilkunastu minutach była gotowa.
-Masz, czym związać włosy? – Odezwała się jedna z bliźniaczek – Nie wolno ich rozpuszczać w czasie lekcji.
-Tak? Hm… No dobrze, gdzieś powinnam mieć… - Nie zdążyła dokończyć, gdy blondynka podała jej czarna gumkę do włosów
-Nie mamy na to czasu. Oni nie lubią spóźnialskich, a przyjść musimy razem.
Enya chciała dowiedzieć się czegoś więcej na temat zasad panujących w szkole, ale dziewczyny skutecznie unikały odpowiedzi. To wywoływało w szatynce jeszcze większy niepokój, a jednocześnie doprowadzało ja do wściekłości. Tą ostatnią całe szczęście udawało jej się tłumić, inaczej mogłoby to mieć fatalne skutki, a tego Enya nie chciała. Jeszcze nie teraz…
Pierwszą lekcja miała być matematyka z profesorką nazywana przez uczniów „miotłą”, co w gruncie rzeczy idealnie do niej pasowało. Gdy nowicjuszka znalazła już sobie miejsce na końcu klasy, do środka weszła przeraźliwie chuda kobieta o przeszywającym spojrzeniu. Wyglądała naprawdę mizernie, blada, o szaro-przezroczystej skórze i siwych, spuszonych włosach przypominających trochę afro. Była stosunkowo młoda, ale jej wygląd wskazywał na cos zupełnie innego. Gdy doszła do biurka, cała klasa podniosła się z miejsc i powitała ja strasznie przeciąganym „dzieeeeeńńńńńdooobry”. Pani Frezzinger spoglądała na uczniów swym chłodnym wzrokiem zastanawiając się, kogo by tu tym razem pognębić. Wreszcie jej spojrzenie zatrzymało się na ciemnowłosej uczennicy z ostatniej ławki.
-Ty jesteś tą nową? Dobrze, podejdź do tablicy, sprawdzimy, co potrafisz. – Uśmiechnęła się pogardliwie nauczycielka, gdyż nowa uczennica wydała jej się idealnym obiektem szyderstw. Nawet nie wiedziała jak bardzo się myliła…
 

 
 

 

 
GRY Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja